Polish Snail Holding

ul. Stanisława Sulimy 1, 82-300 Elbląg

 dział hodowlany: tel. +48 601 167 524

 p.piwowarski@polishsnailholding.com

Hodowla ślimaków - biznes, który ma potencjał

Ferma ślimaków w Susznie Kolonii koło Włodawy ruszyła w ubiegłym roku. Pierwszy zbiór niedawno trafił do kontrahenta. Dokładny bilans sezonu dopiero powstaje, ale już wiadomo, że zakończył się on na niewielkim plusie. Paweł Pietrzak z narzeczoną myślą już o powiększeniu produkcji.

Z hodowlą ślimaków Paweł Pietrzak pierwszy raz zetknął się na praktykach zawodowych w Luksemburgu w 2006 r. – Ferma ślimaków była zaraz za granicą, we Francji – wspomina. Wtedy był jeszcze uczniem pierwszej klasy Technikum Pszczelarskiego w Pszczelej Woli. Po kilku latach, już jako absolwent agronomii Uniwersytetu Przyrodniczego w Lublinie, natrafił na opisy hodowli ślimaków w Internecie. Postanowił spróbować swoich sił w tej branży. 
 

 
– Zacząłem drążyć temat, i tak to się zaczęło. Wcześniej prowadziłem gospodarstwo z rodzicami, budowałem maszyny rolnicze pod zamówienie, czym zresztą dalej się zajmuję, pracowałem też w firmie sprzedającej środki do produkcji rolniczej – wspomina. – Obecnie skupiłem się na hodowli ślimaków.

Bez wody ani rusz
 

Jak ruszyć z hodowlą ślimaków, skąd czerpać wiedzę? Pan Paweł zaznacza, że trzeba uważać z Internetem, bo oprócz przydatnych informacji można się naciąć, gdyż nie brakuje tam wielu bzdur na ten temat.
 
– Firma, z którą współpracuję, prowadzi szkolenia i wewnętrzną stronę internetową. Co ważne, można liczyć na fachowe wsparcie nie tylko na początku, ale i w czasie sezonu. Zapewniają też materiał hodowlany, paszę, a potem skup ślimaków. Nie jest to wszystko tanie, ale jeśli nie zainwestuje się w jakość, to nie ma co potem liczyć na efekty – podkreśla nasz rozmówca.
 
Pan Paweł zajmuje się hodowlą ślimaka szarego dużego (Helix aspersa maxima). 
 
– To nie winniczek, lecz ślimak afrykański, który w naszych warunkach rośnie szybciej niż winniczek i lepiej się rozmnaża. Przyjmuje się, że na 10 ton produkcji, stado zarodowe to ok. 200 kg.
 
Żeby myśleć o hodowli, trzeba mieć blisko pola wodociąg, albo własną studnię, ponieważ zużycie wody w jej trakcie jest duże. Niezbędny jest też prąd, potrzebny do ogrzewania i kawałek pola. 
 
– Do hodowli 10 ton wystarczy 25 arów. Musi być też budynek. Np. stara obórka albo garaż. Trzeba go ocieplić styropianem od środka, wstawić nagrzewnice. Dobrze mieć profesjonalne sterowanie, które zadba o odpowiednią temperaturę, światło i wilgotność.



  • Stado zarodowe kupuje się raz, na początku. Ślimaki na kolejny rok pochodzą już z własnej produkcji. W odpowiedniej temperaturze i wilgotności hibernują do marca
     

Pobudka w marcu
 

Cykl hodowlany zaczyna się z początkiem marca od wybudzenia znajdujących się w hibernacji od listopada reproduktorów. Polega to na podniesieniu w budynku wilgotności powietrza i temperatury oraz wydłużeniu dnia. – Trzeba je obficie karmić, żeby się zregenerowały po hibernacji. To jest okres, kiedy zdarzają się straty, bo niektóre ślimaki są tak wycieńczone, że po wybudzeniu padają. Ale jeśli warunki hibernacji są odpowiednie, straty są niewielkie. U nas wyniosły 1,5%. Czyli pojedyncze sztuki – mówi Paweł Pietrzak.
 
Odpowiednio karmione ślimaki wchodzą w okres rozrodczy i składają jaja do doniczek z ziemią. 
 
 Następnie kokony z jajami przenosimy do inkubatorów. Po ok. 3 tygodniach wykluwają się małe ślimaki, które wynosimy do tunelu foliowego – tłumaczy hodowca.
 
Ślimaki dostają paszę, w której składzie znajdziemy kukurydzę, pszenicę, soję i witaminy w odpowiednich proporcjach. W pierwszym okresie przyrastają 300% tygodniowo. W tunelu znajdują się paśniki, rośnie też roślina, która zapewnia odpowiedni mikroklimat. Tunel chroni przed przymrozkami. Ale nie można dopuścić do przegrzania. Wtedy ślimaki mogą zapaść w letni sen i zamiast przybierać na wadze, karłowacieją. 
 
Ok. 15 maja, kiedy już ryzyko przymrozków jest znikome, młode ślimaki są wynoszone w paśnikach na zewnątrz. Tu też musi być wysiana odpowiednia roślina, w tym wypadku jest to rzepik perko. Konieczne są obrotowe zraszacze, bo przed karmieniem rośliny i paśniki muszą być mokre. 
 
– Z rośliną mieliśmy problem, jej sprzedawca dostarczył złą odmianę. W sierpniu, gdy były potężne upały, ona już praktycznie wyschła i nie chroniła ślimaków, mieliśmy z tego powodu straty. Miesiąc wcześniej był grad, część ślimaków miała z tego powodu uszkodzone muszle, a ich wygląd też jest bardzo istotny.


 
Zbiór przeważnie odbywa się na początku października, czasami pod koniec września. Wcześniej ślimaki trzeba zasuszyć, tzn. zaprzestać zraszania i karmienia. Zaczynają wtedy hibernować, zamykają się w muszlach. Zbiór i selekcja na odpowiednie wielkości odbywa się ręcznie. Pakuje się je w worki siatkowe, takie jak na cebulę, tylko trwalsze. 

r e k l a m a



 Te na cebulę ślimaki potrafią zjeść i uciec na ściany. Znam taki przypadek. Ściągnąć szuflami do śniegu tonę ślimaków ze ścian to dla hodowcy nic zabawnego – opowiada Paweł Pietrzak.
 
Od wiosny do jesieni przy ślimakach jest co robić, choć czas, który należy poświęcić na pracę na fermie zależy od pory roku. Przy produkcji 10 ton ślimaków, tak jak w przypadku fermy w Susznie Kolonii, praca zajmuje dwóm osobom średnio 4 godziny dziennie. 
 

Jest potencjał
 

Pan Paweł ma podpisaną umowę na odbiór ślimaków. – Są też tacy, którzy hodują bez umów i sprzedają na wolnym rynku. Jeśli ma się dobrego ślimaka, to problemu ze zbytem nie ma, rynek jest coraz większy i coraz bardziej chłonny. 
 
Zarówno w kwestii założenia produkcji, jak i zbytu tuszek ślimaków pan Paweł współpracuje z firmą Polish Snail Holding z Elbląga, zajmującą się m.in. wytwarzaniem produktów spożywczych ze ślimaków. Mają 300 współpracujących hodowców w Polsce, kolejnych za granicą. 
 
– Naszą przygodę ze ślimakami zaczynaliśmy kilkanaście lat temu od hodowli – mówi Damian Gajewski z PSH. – Później była przerwa, ja prowadziłem oddział banku, kolega sklep zoologiczny. Gdy osiem lat temu wróciliśmy do ślimaków, stwierdziliśmy, że chcemy to robić profesjonalnie, nie na zasadzie niszowej zabawy. Stąd m.in. stałe wsparcie w hodowli, jakie zapewniamy naszym hodowcom. 
 
Pytany o potencjał rynku Damian Gajewski mówi, że zapotrzebowanie na ślimaka stale w Polsce rośnie. 
 
– To najprawdopodobniej wynik zmian klimatycznych w Europie. Klimat doskwiera producentom z Francji, Włoch, Bułgarii, na tyle, że nie są w stanie hodować. To powoduje, że produkcja i przetwórstwo u nas się zwiększa. W tym roku mamy większy popyt, niż jesteśmy w stanie wyprodukować. A w historii naszej firmy jeszcze się nie wydarzyło, abyśmy zostali ze ślimakami.
 
Damian Gajewski zwraca uwagę, że hodowla ślimaka może być alternatywą dla hodowców zwierząt futerkowych, która to hodowla prawdopodobnie zostanie w Polsce zakazana. 
 
 Ale trzeba pamiętać, że hodowla ślimaków to po prostu gałąź rolnictwa, gdzie hodujemy żywe zwierzęta, o które trzeba dbać. Gdzie, przy tym, wiele zależy od pogody, bardzo dużo od wiedzy i systematycznej pracy. To nie jest tak, jak czasami można wyczytać w Internecie, że to złoty biznes, na którym bez większego wysiłku zarabia się miliony. Ale faktem jest też, że na ślimakach można zarobić.
 
W przeliczeniu na złotówki wygląda to tak. 
 
– Przy założeniu, że hodowla w pełni się udała, hodowca za kilogram ślimaków pierwszej klasy może u nas dostać od 10 do 13 zł. Koszty produkcji to 5,50 zł. 
 
Krzysztof Janisławski